Machine Head - The Blackening (2007) |
Machin Head
potrzebował czterech lat, aby spłodzić swoje chyba najlepsze dzieło w karierze. ''The Blackening'' jest albumem, na którym znajdziemy wszystkie negatywne
emocje, i mimo tego, że ten album trwa ponad godzinę, a kawałków jest tylko
osiem, to czas poświęcony na ten zestaw absolutnie nie jest czasem straconym. Kiedy
pierwszy raz przyszło mi zmierzyć się z ta płytą byłem w prawdziwym szoku…
Przygoda z ''The Blackiening'' zaczyna się od ponad
dziesięcio minutowego "Clenching the Fists of Dissent". Mimo tego
czasu absolutnie niema nudy. Spokojne intro wprowadza nas w nastrój płyty by
przejść w połamaną, pełna zmian tempa torpedę, która atakuje nas z każdej
strony przepełnionym gniewem brzmieniem. Zespół puszcza też oczko do swoich
bohaterów dzieciństwa, (którzy teraz mogliby się od nich uczyć jak się gra
metal), kiedy w środku utworu mamy motyw żywcem wyjęty z ''Creeping Death''. Dalej
jest już tylko lepiej. "Beautiful Mourning" utwór przepełniony
sztucznymi flażoletami charakterystycznymi w graniu Machne Head. Na dzień dobry
Flynn wyciąga środkowy palec do wszystkich i karze się pieprzyć.
Czas na najmocniejszy punkt programu. "Aesthetics
of Hate" to moment, w którym poznacie prawdziwe apogeum złości
ubranej w zgrabną melodie. Chciałbym zobaczyć młyn, który wytworzyłby się przy
tej kompozycji. Rozwija się podobnie jak pierwszy utwór jednak zmiata dużo
bardziej.
"Now I Lay Thee Down" niczym pociąg rozpędza się z
poziomu melodyjnej niemal ballady do kolejnego pocisku nienawiści wymierzonego
w słuchacza. Gitarowy duet Flynn-Demmel to jeden z lepszych połączeń na obecnej
scenie. Śmiało mogą konkurować z weteranami pokroju King-Hanneman, do których
nawiązanie można usłyszeć w zakończeniu utworu (echa słynnego ''Raining
Blood''). "Slanderous" zawiera wiele odwołań go klasyków. Brutalny
jak cała reszta, a przy tym przemyślany. Kąsek dla prawdziwych metalheadów,
którzy odnajdą tu mnogość riffów. Brak przerostu formy nad treścią prezentuje
także "Halo'' w którym możemy doświadczyć smutnego wycia w refrenie, które
poruszy każdego. Na tej płycie każdy dźwięk chyba był naprawdę zaplanowany i ma
przeznaczone swoje miejsce, "Wolves" jest kolejnym tego doskonałym
przykładem. To, że twórcy umieją dozować
napięcie słychać doskonale w "A Farewell to Arms" które jest solidna
bombą w pysk na koniec. Pozostaje podziękować amerykanom, że odpuścili granie
ohydnych nu-metalowych klimatów.
Na bonusową dokładkę dostajemy cover "Battery"
Metallici. Nie obrażając oryginału sprzed dwóch dekad, ten wykon gniecie
bezapelacyjnie jajca. Ci panowie generalnie maja smykałkę do coverowania
ponieważ ''Hallowed by the Name'' spod ich ręki brzmi równie genialne co
oryginał w wykonaniu żelaznej dziewicy (Polecam!)
''The Blackening'' jest absolutnym metalowym monumentem,
którego powinien posłuchać każdy. Prawdziwy klasyk, pod którym mogę podpisać
się obiema rękoma. Łatwo zapadające w pamięć utwory, setki zmian tempa,
niebanalne aranże. Geniusz. Wstydźcie się, jeśli jeszcze nie znacie tej płyty.
Ocena : 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz