wtorek, 25 czerwca 2013

Machine Head - The Blackening (2007)

Machine Head - The Blackening (2007)
Machin Head potrzebował czterech lat, aby spłodzić swoje chyba najlepsze dzieło w karierze. ''The Blackening'' jest albumem, na którym znajdziemy wszystkie negatywne emocje, i mimo tego, że ten album trwa ponad godzinę, a kawałków jest tylko osiem, to czas poświęcony na ten zestaw absolutnie nie jest czasem straconym. Kiedy pierwszy raz przyszło mi zmierzyć się z ta płytą byłem w prawdziwym szoku…

Przygoda z ''The Blackiening'' zaczyna się od ponad dziesięcio minutowego "Clenching the Fists of Dissent". Mimo tego czasu absolutnie niema nudy. Spokojne intro wprowadza nas w nastrój płyty by przejść w połamaną, pełna zmian tempa torpedę, która atakuje nas z każdej strony przepełnionym gniewem brzmieniem. Zespół puszcza też oczko do swoich bohaterów dzieciństwa, (którzy teraz mogliby się od nich uczyć jak się gra metal), kiedy w środku utworu mamy motyw żywcem wyjęty z ''Creeping Death''Dalej jest już tylko lepiej. "Beautiful Mourning" utwór przepełniony sztucznymi flażoletami charakterystycznymi w graniu Machne Head. Na dzień dobry Flynn wyciąga środkowy palec do wszystkich i karze się pieprzyć.

Czas na najmocniejszy punkt programu. "Aesthetics of Hate" to moment, w którym poznacie prawdziwe apogeum złości ubranej w zgrabną melodie. Chciałbym zobaczyć młyn, który wytworzyłby się przy tej kompozycji. Rozwija się podobnie jak pierwszy utwór jednak zmiata dużo bardziej.
"Now I Lay Thee Down" niczym pociąg rozpędza się z poziomu melodyjnej niemal ballady do kolejnego pocisku nienawiści wymierzonego w słuchacza. Gitarowy duet Flynn-Demmel to jeden z lepszych połączeń na obecnej scenie. Śmiało mogą konkurować z weteranami pokroju King-Hanneman, do których nawiązanie można usłyszeć w zakończeniu utworu (echa słynnego ''Raining Blood''). "Slanderous" zawiera wiele odwołań go klasyków. Brutalny jak cała reszta, a przy tym przemyślany. Kąsek dla prawdziwych metalheadów, którzy odnajdą tu mnogość riffów. Brak przerostu formy nad treścią prezentuje także "Halo'' w którym możemy doświadczyć smutnego wycia w refrenie, które poruszy każdego. Na tej płycie każdy dźwięk chyba był naprawdę zaplanowany i ma przeznaczone swoje miejsce, "Wolves" jest kolejnym tego doskonałym przykładem.  To, że twórcy umieją dozować napięcie słychać doskonale w "A Farewell to Arms" które jest solidna bombą w pysk na koniec. Pozostaje podziękować amerykanom, że odpuścili granie ohydnych nu-metalowych klimatów.

Na bonusową dokładkę dostajemy cover "Battery" Metallici. Nie obrażając oryginału sprzed dwóch dekad, ten wykon gniecie bezapelacyjnie jajca. Ci panowie generalnie maja smykałkę do coverowania ponieważ ''Hallowed by the Name'' spod ich ręki brzmi równie genialne co oryginał w wykonaniu żelaznej dziewicy (Polecam!)

''The Blackening'' jest absolutnym metalowym monumentem, którego powinien posłuchać każdy. Prawdziwy klasyk, pod którym mogę podpisać się obiema rękoma. Łatwo zapadające w pamięć utwory, setki zmian tempa, niebanalne aranże. Geniusz. Wstydźcie się, jeśli jeszcze nie znacie tej płyty.

Ocena : 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz